Znalazł się produkt, który jak jeszcze żaden inny, obdarzyłam uczuciem...ale zacznijmy od początku.
Jakiś czas temu trafiłam do body shopu w mojej targówkowej galerii. Szukając produktów do mojego typu cery, czyli mieszana, trądzikowa, otrzymałam w małym słoiczku cudo o nazwie - seaweed mask.
Z tego małego słoiczka zrobiłam użytek razy 3! I za każdym razem byłam zachwycona!
Jeszcze po żadnej maseczce moja buzia nie była tak wygładzona i promieniejąca! Byłam w szoku jak piękną mam skórę po zmyciu warstwy mazidełka.
Możecie sobie wyobrazić te wszystkie zanieczyszczenia i zaczerwienienia jakie towarzyszą buzi z takim problemem jak mój.
Maseczka algowa wszystko to eleminuje.
Oczywiście nie sprawia, że wszystkie niedoskonałości znikają, ale zostają ukojone, złagodzone i wysuszone. Skóra spija wszystkie pozytywne treści maseczki i wygląda jak nowa!
Ten zachwyt doprowadził do tego, że kupiłam najdroższy w moim życiu słoik maseczki.
Cena regularna to 59 zł za 100 ml.
Ja skorzystałam z promocji, w sklepie pozbyłam się pustych opakowań po kosmetykach i dostałam 22% zniżki.
W rezultacie zapłaciłam 46 zł i z radością korzystam z tego dobrodziejstwa, które na codzień mieszka w mojej lodówce!
Gorąca polecam wszystkim, nie tylko trądzikowcom!
Spróbujcie chociaż próbeczkę, którą możecie bez problemu otrzymać w sklepie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz